Czy ktoś zwrócił uwagę na to, jak prosta, zachowawcza i nieefektowna jest szata graficzna Facebooka, o którym tyle tu mówimy przy okazji zmiany formuły Salonu24?
Szaro-granatowa jak szkolny mundurek ramka i blado błękitne tło niemal pozbawione koloru.
Wszystkie instrumenty obsługi strony i ich oznaczenia są proste, niewielkie i umieszczone tak, by w żaden sposób nie rozpraszały uwagi.
Całość robi wrażenie bardzo konserwatywne, oszczędne i przestarzałe.
Bez wątpienia w przypadku Facebooka musi chodzić o coś innego niż oszczędność kosztów, bo wydatki na najlepszych projektantów byłyby dosłownie kroplą w morzu zysków globalnego giganta mediów społecznościowych.
Najwyraźniej przekazem tego projektu ma być oddanie całego pola użytkownikom w taki sposób, żeby forma nie narzucała treści i żeby mieli oni pełne wrażenie, że są u siebie i nie muszą się dopasowywać do koncepcji autora portalu (ukryte instrumenty kontroli treści pojawiających się na FB oraz potencjał wykorzystania ich niezgodnie z intencjami użytkowników to osobny problem, który dla przeciętnego użytkownika nie ma większego znaczenia).
Taki też na swój sposób był dotychczasowy Salon24 ze swoim staroświeckim układem strony, dominacją tekstu, brakiem koloru i nachalnej grafiki.
Sprawdził się efekt tabula rasa – pustej matrycy pozbawionej narzuconego profilu i oddanej grupie blogerów (niewątpliwie na początku odpowiednio dobranych), którzy umieszczali na niej dowolne w zasadzie treści i którzy z czasem stworzyli tu własny mikroświat tekstów, komentarzy i co najważniejsze, wzajemnych relacji.
Taka koncepcja mogła pójść w dowolną stronę, ale – i tu jest chyba największe osiągnięcie Igora Jankego – w Salonie24 udało się stworzyć poważne forum wymiany opinii politycznych i społecznych, przy czym jego wyjątkową cechą była stała, widoczna i naturalnie przyjmowana obecność autorów liberalno–lewicowych na portalu o dominującym konserwatywnym profilu. Dzięki temu Salon nie był wcześniej jednoznacznie opozycyjny, a w ostatnim roku, jednoznacznie prorządowy.
Nie oszukujmy się, polityczna i publicystyczna doniosłość artykułów publikowanych w Salonie nie była (z nielicznymi wyjątkami) tym, co naprawdę decydowało o jego wartości.
Co najmniej równie ważna, a w wielu wypadkach ważniejsza, była swobodna wymiana komentarzy, z których zaskakująco wiele znacząco rozszerzało zakres tematu, a poziomem kompetencji oraz dociekliwości wyraźnie przekraczało przeciętny poziom internetowego dziennikarstwa.
Nie wiem ile w tym zasługi administratorów, a ile poważnego i niszowego charakteru Salonu, ale - pomimo anonimowości autorów - prymitywnych i obraźliwych wpisów, które nic nie wnoszą do dyskusji, było tu zawsze wyraźnie mniej niż na innych portalach, których komentatorzy logują się przez FB i teoretycznie występują pod własnym nazwiskiem.
Anonimowość blogerów ma też swoje zalety i wbrew pozorom ochrona przed konsekwencjami ze strony pracodawców i przełożonych nie jest tu najważniejsza.
Ukrycie własnej tożsamości pozwalało na swobodne wyrażanie opinii oraz przytaczanie przykładów i opisów zdarzeń z poszanowaniem dobra osób trzecich: rodziny, przyjaciół, znajomych, współpracowników i podwładnych, wtedy kiedy ich publiczna identyfikacja byłaby dla nich niezręczna.
Jestem przekonany, że konieczność logowania się przez FB znacząco obniży otwartość, a także merytoryczną dociekliwość większości komentarzy w nowym Salonie i w efekcie odbierze im sens, jaki miały dotychczas.
Salon24, jaki znaliśmy do tej pory, właśnie nieodwracalnie przestaje istnieć.
Nie potrafię powiedzieć, czy nowa formuła oparta na kolorowym układzie kafelkowym z komentarzami poprzez profil FB przyniesie właścicielom portalu spodziewane korzyści biznesowe.
Rozhermetyzowanie Salonu oraz upodobnienie go do popularnych portali informacyjno – rozrywkowych typu natemat.pl ma być w zamyśle szansą na przyciągnięcie wielu nowych czytelników odwiedzających tę stronę podczas codziennego przeglądania internetu na smartfonach.
Czas pokaże czy te rachuby się sprawdzą, ale lojalność całego grona blogerów z nałogowym zapałem klepiących na klawiaturze kolejny tekst dla Salonu, została utracona na zawsze.
Kiedyś w Salonie czekała na nich czysta biała kartka do zapełnienia drukiem, dzisiaj wita ich jarmark w barwach Borusii Dortmund. Albo Karchera.