fisher fisher
465
BLOG

Uczył Marcin rasistów aż im kredki wypadły

fisher fisher Społeczeństwo Obserwuj notkę 17

Skretynienie znacznej części polskich mediów jest faktem i najwyraźniej trzeba się pogodzić, że na potrzeby równie skretyniałych czytelników liczne tabloidy, kolorowe magazyny oraz ich elektroniczne odpowiedniki produkują codziennie tuziny niestworzonych bredni - byle krwawo, byle skandalicznie, byle bez sensu.

Chciałoby się jednak wierzyć, że gdzieś obok istnieją jeszcze media poważne, które poważnie traktują inteligencję swoich czytelników i nawet jeśli w jakiejś sprawie sięgają po demagogię czy propagandową manipulację, to przynajmniej rzecz warsztatowo ma ręce i nogi.

Chciałoby się wierzyć, ale się nie da, kiedy w ostatnim wydaniu Gazety Wyborczej czyta się artykuł o traumatycznych doświadczeniach poznańskiego studenta nazwanego w tekście "Marcinem". Jego historia wręcz poraża swoim autentyzmem:   

„Nietypowe spotkanie z przedszkolakami opisał na Facebooku Marcin, student anglistyki z Poznania. Jak opowiada, we wtorek wybrał się do jednego z poznańskich barów fast food. Zamówił frytki i usiadł przy stoliku. I pewnie zjadłby posiłek w spokoju, gdyby nie kolor skóry i rozmowa, którą akurat prowadził przez telefon po angielsku. Tak się składa, że Marcin ma ciemną karnację. To dzięki pradziadkowi, który był Gruzinem.(…)”

Już w tym momencie co wrażliwszym czytelnikom cierpnie skóra na samą myśl, o horrorze jaki może czyhać w Poznaniu na Polaków o ciemnej karnacji, kiedy nieostrożnie pokażą się w MacDonaldzie i nie zważając na zagrożenie zamówią porcję frytek. Reporter GW przytacza relację „Marcina” i buduje atmosferę narastającej grozy:

„- Jem spokojnie frytki i rozmawiam przez telefon. Do lokalu wchodzi 20 uroczych, acz wkurzających przedszkolaków z pięcioma bardzo głośnymi nauczycielkami. - Tu jest uchodźca - zwróciło na mnie uwagę jedno z dzieci i wskazało na mnie palcem. - Co? Nie jem koło uchodźców - mówiło drugie. - Psze pani, boję się... - dodało trzecie. Po chwili dwie dziewczynki zaczęły płakać. Osłupiałem.”

Czytelnik też. Czytelnik osłupiał z przerażenia, bo przecież może to spotkać każdego – wróci człowiek opalony z Dębek, albo palnie coś w barze po angielsku i nieszczęście gotowe. Ksenofobiczne trzyletnie monstra nie znają litości.

„Marcin relacjonuje, że gdy dzieci zaczęły płakać, nauczycielki zaczęły się naradzać.  - W końcu zbliża się do mnie przerażona, wydelegowana pani i łamanym angielskim stara się mi wytłumaczyć, że Polacy nie lubią obcokrajowców, zwłaszcza uchodźców, i że dzieci się mnie boją. Wreszcie pyta... czy mógłbym już wyjść.”

Przedszkolanka, najwyraźniej rasistka, jak to zazwyczaj polskie przedszkolanki, rozumie że „Marcin” jest o krok od tragedii i kierowana resztką człowieczeństwa usiłuje ratować go od najgorszego:

„Była podenerwowana sytuacją. Dzieci krzyczały coraz głośniej, rosła panika. Było po nich widać, że nie wiedzą, co się dzieję, ale reagują na zachowanie kolegów. To było trochę jak rosnąca fala strachu. (…) Wydelegowały najmłodszą przedszkolankę, która próbowała mówić po angielsku. Miałem wrażenie, że nie chciała mnie urazić. Starała się wytłumaczyć: - Excuse me... excuse me… sorry to interrupt but you know, Polish people don't like foreigners... especially refugees. You understand? Children are scared. Sorry, could you leave the restaurant? - Usiadłem oniemiały ludzką ignorancją i dokończyłem frytki, zjadany wzrokiem przez dzieci. (…)”

Było groźnie, ale polski Chuck Norris (gruzińskiego pochodzenia) odparł bezprawny atak i bohatersko zjadł swoje frytki. Dzięki jego postawie zastępy krwiożerczych przedszkolaków – rasistów nie mogą spać spokojnie. Pojawiają się inni dzielni ludzie, którzy potrafią przełamać narastającą falę strachu i głośno wyrazić swój sprzeciw:

  „Ludzie na Facebooku komentują historię Marcina. Wśród nich nauczycielka Elwira Przyjemska, która opisuje podobne doświadczenia: - Wstyd mi w imieniu nauczycieli. Gdy moi uczniowie krzyknęli na grupę bezdomnych 'uchodźcy', kazałam im podejść i przeprosić, a kolejną lekcję w klasie poświęciliśmy na dyskusję o imigracji. - Wierzyć się nie chce. Wykorzystam tę historię na zajęciach antydyskryminacyjnych z nauczycielami - zapowiada Bartosz Kicki z Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli.”

Również gazeta, której nie jest wszystko jedno, nie zostawia przerażonego czytelnika samego z tym nieszczęściem i jak wujek dobra rada spieszy z gotowym pomysłem, by uwolnić nasz kraj od ksenofobicznego terroru przedszkolaków:

„Nie wzbudzać skandalu, nie ośmieszać, ale edukować. Marcin ma tu doświadczenie. Opowiada, że przez pół roku był koordynatorem projektu prowadzonego w szkołach przez studencką organizację AIESEC. Organizował warsztaty kulturowo-językowe prowadzone przez studentów z 20 państw w 60-70 szkołach województw wielkopolskiego i lubuskiego. - Po skończonych warsztatach prawie każda szkoła dziękowała nam za to doświadczenie, ponieważ zmieniło ich podejście, otworzyło oczy na wiele spraw.”

No to jesteśmy w domu - „Marcin” ma doświadczenie i „Marcin” działa w organizacji. Pełen obywatelskiej troski czytelnik już wie jak powstrzymać polskie nazi-przedszkolaki – potrzeba postępowej edukacji, tzn. szkoleń, projektów, warsztatów, wykładów i jeszcze raz szkoleń. Więcej instruktorów, programów, podręczników, broszur, fundacji i stypendiów, no i oczywiście kolejnych szkoleń. A jako że postępowa edukacja kosztuje - nie wolno żałować na te szkolenia pieniędzy, bo przyjdzie mały faszysta i nas zje. A potem zje nasze frytki.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

  Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75398,20141264,przedszkolaki-przestraszyly-sie-polaka-o-ciemnej-skorze-prosze.html#ixzz49n9VvqY1

fisher
O mnie fisher

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo